wtorek, 29 września 2020

"Cyberpunk. Odrodzenie" Andrzej Ziemiański



Czy dziewczyna czytająca romanse odnajdzie się w gatunku takim jak cyberpunk? Pytanie to jest trochę abstrakcyjne, więc nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi, ale jedno jest pewne - ja odnalazłam się znakomicie w najnowszej powieści Andrzeja Ziemiańskiego.

Cyberpunk to bardzo charakterystyczny gatunek literacki, czy też kinematograficzny. To pewnego rodzaju stan umysłu. Najłatwiej zdefiniować go na przykładach takich jak filmy "Terminator", "Matrix", czy też "Blade Runner 2049", a także serial "Altered Carbon". Zazwyczaj pokazuje on walkę człowieka z wszechmocną korporacją, w świecie zdominowanym przez wysoko rozwiniętą technologię. Bohater to ktoś bardzo niedoskonały, w którego ręce niespodziewanie zostaje złożona przyszłość ludzkości.

Książka Ziemiańskiego wpisuje się w kanon idealnie. Bohaterowie to śmiertelnie chory, były policjant; hinduski młokos, który pierwszy raz wyrusza na akcję w terenie; oraz piękna oszustka z implantem w głowie.  Nie zapominajmy też o jednej sztuce sztucznej inteligencji, która skradła moje serce bez reszty.

W trakcie lektury wkraczamy w świat Zakazanego Miasta, gdzie brak jest jurysdykcji jakiekolwiek legalnej władzy. W tym miejscu prawo stanowią gangi, a pokój pomiędzy nimi to bardzo chwiejna konstrukcja.

W powieści "Cyberpunk. Odrodzenie" autor może nie pokusił się na zbyt wymyślne teorie, ale zapewnił nam solidną dawkę ciekawej historii, wartkiej akcji i przyjemnej lektury. Stworzył bardzo barwnych i dających się lubić bohaterów, i to przede wszystkim przez nich nie mogłam oderwać się od lektury i mam nadzieję, że to nie ostatnie z nimi spotkanie.

Więc jeśli tylko macie ochotę na zapoznanie się z nowym gatunkiem, to właśnie ta książka może okazać się strzałem w dziesiątkę. Wydaje mi się jednakże, że prawdziwi znawcy  mogą poczuć się lekko rozczarowani. Ja nie byłam, ale tego typu produkcje znałam do tej pory jedynie z filmu. Chętnie doszkolę się w temacie. Może wtedy pokuszę się o powtórkę tej książki.

niedziela, 3 maja 2020

"Wśród Gwiazd" Brandon Sanderson



Drugi tom serii "Skyward".

Jeśli nie znacie jeszcze "Do gwiazd" czyli tomu pierwszego tej serii, musicie koniecznie szybko nadrobić. Przecież nie można zaczynać historii nie od początku.

Akcja "Wśród Gwiazd" przenosi nas z jaskiń Detritusa na platformę obronną krążącą wokół planety, a następnie na stację kosmiczną obcych. Poznajemy dokładniej rasy zamieszkujące przestrzeń kosmiczną. Dowiadujemy się kim tak na prawdę są Krelle i poznajemy nowe zagrożenie, które może unicestwić całą galaktykę.

Sanderson to autor z niezrównaną wyobraźnią. Jego pomysły są na prawdę zachwycające. A świat przedstawiony jest bardzo przemyślany. Wiele niuansów dopiero setki stron później okaże się istotnymi elementami tej historii. Więc nie można tracić czujności, choć uważny czytelnik na niektóre rozwiązania jest w stanie sam wpaść.

Trochę brakowało mi w książce bohaterów, których poznałam w trakcie szkolenia Spensy, ale za to mamy nowe postaci, równie barwne i pełne pasji. Sanderson zawiesił relację Spensa-Jorgen w bardzo ciekawym miejscu. I niestety aby lepiej poznać ich uczucia przyjdzie nam czekać do części trzeciej.

W ogóle końcówka "Wśród Gwiazd" to olbrzymi cliffhanger. A część trzecia najprawdopodobniej nie ukaże się przed końcem 2020 roku. Tak przynajmniej twierdzi sam autor. Zapowiada on, że ta historia będzie mieć cztery części, więc przed nami kolejne dwa lata wyczekiwania. Mam nadzieję że powieści do samego końca będą trzymać poziom.

sobota, 7 marca 2020

"Paradoks kłamcy" Michał Kuzborski


Rzadko ostatnio czytam literaturę sensacyjną. Nie lubię też sięgać po rodzimych autorów, a w szczególności autorki, które sprawiły mi już nie jeden zawód czytelniczy. Jednak promocja książki "Paradoks kłamcy" została tak genialnie przeprowadzona, że bez wahania poprosiłam o egzemplarz recenzencki. 

Specjalista od PRu, adwokat, który do celu dąży jak czołg (po zasiekach, okopach i trupach), biznesmen, na którego dybią francuskie szuje wraz z naszymi lokalnymi napakowanymi mafiozami. Brzmi ciekawie, zapowiada się interesująco.

W miarę postępów czytania i poznawania wszystkich postaci tej historii, przestawałam mieć wątpliwości, że mecenas Żabota to jedyny bohater czynnie zaangażowany w marketing tej książki. Pomysł z filmem musiał wykluć się w głowie kogoś, kto umie wodzić za nos biedne naiwne owieczki. S. - tylko on był w stanie tak zagrać na emocjach, ambicji i ciekawości recenzentów.

A tak na serio, to dzięki tej perfidnie uknutej promocji, trafiła mi się bardzo fajna książka o czytania. Nie jestem w stanie porównać jej do innych tego typu pozycji, gdyż po prostu nie zgłębiłam gatunku jak dotąd. Ale cenię sobie w powieściach innowacyjność, a ta siłą rzeczy dla mnie taka była. Lubię dobrze rozrysowanych bohaterów, a to Michał Kuzborski zrobił wręcz genialnie. Nie potrafię stwierdzić, kto jest moim ulubieńcem, wszyscy są autentyczni w swoich zachowaniach, twardzi, choć dający się ponieść emocjom, inteligentni, elokwentni (no może dwa ostatnie to jednak nie wszyscy;) ). Fabuła jest wartka i ani na chwilę nie wieje nudą. Przed przesytem intryg biznesowych i porachunków mafijnych chronią nas krótkie, lecz również ciekawe wstawki z życia osobistego głównego bohatera. 

Ależ słodzę tu dzisiaj. Spytacie więc może czy książka ma wady. Żeby nie było zbyt lukrowo i sielankowo. No może i ma. Dla mnie wadą był zbytni dramatyzm na zakończenie. Przez chwilę czułam się jakbym czytała o przygodach Jamesa Bonda, a nie pijar-owca z Wrocławia, ale może tego wymagała sytuacja. Nie wyobrażam sobie jak inaczej można byłoby rozwiązać ten węzeł gordyjski, który zamotał autor.

Na milion procent przeczytam kontynuacje. I Żabota już wcale nie będzie musiał mnie do tego przekonywać. Wiem że zabawa szykuje się przednia. 

wtorek, 4 lutego 2020

"Alabastrowe panny" Dorota Pasek


Polska fantastyka to gatunek, który od lat miał się bardzo dobrze a ostatnio został mocno rozpowszechniony na całym świecie. Dorota Pasek, autorka do tej pory kojarzona z literaturą typowo kobiecą, postanowiła spróbować swoich sił w tej jakże wymagającej dziedzinie. Jak jej wyszło? Myślę że całkiem nieźle.

Granica pomiędzy dwiema krainami Khar i Aberiią od lat była zamknięta i pilnie strzeżona. Sąsiadujące ludy, mimo wspólnej przeszłości, zaprzestały wzajemnych kontaktów, powoli zapominając o sobie nawzajem. Do czasu, aż król Kharu postanowił najechać pokojowo nastawioną Aberię.

Nie mamy jednak w książce do czynienia z opisami bitew i trudami żołnierskiego żywota. Bohaterem jest Khaben Khar, głównodowodzący wojsk, który z posiadłości Sinki postanawia zrobić swoją tymczasowa siedzibę. Sinka, pani tych ziem to tajemnicza Przewodniczka, która jak później się okaże posiada niezwykłe zdolności. 

Powieść Pani Pasek napisana jest w stylu klasycznej fantastyki. Nie ma w niej nawiązań do świata realnego, nie ma brawury tak charakterystycznej w dzisiejszej popkulturze, nie ma namiętnego romansu z wilkołakiem czy też z wampirem, nie ma humoru skierowanego bezpośrednio do czytelnika. Wszystkie wydarzenia toczą się swoistym, w miarę powolnym rytmem. Ale książka wcale nie nudzi. Każdą stroną przybliża nas do zrozumienia świata, który obserwujemy. Świata, który jest czymś, z czym ja wcześniej nigdy się nie spotkałam. 

Poznawanie się wzajemne dwóch nacji, umożliwia nam czytelnikom, płynne wejście w świat przedstawiony. Obserwujemy codzienne czynności rolniczego ludu, jak i wojskową musztrę wojowników z Kharu. Ale wszyscy bohaterowie mają też swoje sekrety, odkrycie ich będzie dla nas  równie trudne jak i dla ich książkowych oponentów.

Zakończenie powieści mocno rozbudziło mój apetyt na więcej. Ostatnie strony w zasadzie są dla mnie zagadką, o której nie wiem co myśleć. Na pewno przeczytam też drugi tom cyklu Królowie Kharu, choćby po to, aby tą zagadkę rozwiązać.

wtorek, 19 listopada 2019

"Światło się mroczy" George R.R. Martin


Debiut pisarza, o którym na pewno słyszał już każdy miłośnik fantastyki. Który stał się legendą, ukochanym autorem, najbardziej znienawidzonym autorem, idolem, a także kością niezgody między fanami "Gry o tron". Ciągle nie wydane przez niego powieści wzbudzają wiele emocji. A fani z utęsknieniem wyczekujący zakończenia sagi w wersji książkowej, muszą zaspokajać swój głód czytania innymi powieściami Georga R.R. Martina.

Zapewne dlatego przez wielu czytelników "Światło się mroczy" odbierane jest raczej negatywnie. Nie wytrzymuje ono porównania do wielowątkowej Pieśni Lodu i Ognia. Postaci nie mają w sobie tyle zawiłości charakterologicznych, a wydarzenia nie są opisywane z tak wielkim rozmachem. Ja jednak zauważam w tej książce wiele elementów, które osobiści bardzo mi się podobało.

Tym razem mamy do czynienia z powieścią Sience Fiction, która rozgrywa się w przyszłości, na planecie w odległej galaktyce. Dla laika w tej dziedzinie literatury, początek jest naszpikowany dość mocno terminami naukowymi, o których osobiście nie potrafię powiedzieć czy są na prawdę naukowe, czy czysto fikcyjne. Szybko jednak można się przyzwyczaić do języka powieści i w miarę płynnie śledzić rozgrywające się wydarzenia.

Worlorn powoli umiera. Słońca które jeszcze niedawno rozświetlały planetę coraz bardziej się od niej oddalają. Mieszkańcy w większości ją już opuścili, robi się coraz chłodniej, dnie stają się coraz krótsze, a światło dnia staje się coraz bardziej przytłumione. W tym trudnym czasie na wezwanie swojej dawnej kochanki, przybywa Dirk. Na miejscu okazuje się jednak, że od kilku lat jest ona w związku z Jaanem Vikarym pochodzącym z Dumnego Kavalaanu.

I tu własnie clou powieści ma swoje źródło. Relacje między poszczególnymi bohaterami to jest najważniejszy aspekt tej historii. Ich emocje, wzajemne uczucia, a także duma, honor i przywiązanie do tradycji.

Nie jest to książka pełna przygód i wydarzeń zapierających dech w piersi, choć takie też mają w niej miejsce. Bohaterowie są młodzieńczo idealistyczni. Nie skażeni cynizmem. Przypominają raczej bohaterów osiemnastowiecznych epopei pisanych ku pokrzepieniu serc, niż postacie wyrwane ze współczesnych powieści. Zakończenie tej historii jest częściowo otwarte. Nie podaje czytelnikowi morału wprost. Każe mu samemu ten morał sformułować. Ja przyznać się muszę nie jestem do końca pewna jak powinien on brzmieć.

Były momenty, w których ta książka mnie zachwycała swoją lirycznością, niezachwianą wiarą w wyższe pobudki, oraz heroicznością bohaterów. Za chwilę znów nudziła mnie zbyt przedłużającymi się scenami, rozmowami pełnymi górnolotnych słów, symbolizmem i rozważaniami ideologicznymi. W sumie oceniam ją jednak na mocne 4 na maksymalne 6 punktów.

piątek, 4 października 2019

"Rubinowy książę" Beata Worobiec

Po tej książce spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Gdy wzięłam ją do ręki myślałam o młodej dziewczynie ruszającej na niebezpieczną wyprawę, która spotyka tajemniczego księcia. Wyobrażałam sobie zapierające dech w piersiach sceny z fantastycznymi bestiami, oraz wiele emocji które będą targały moim sercem.

Co dostałam? Nic z powyższego. Tylko nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę tu napisać, że książka mi się nie podobała. Była dla mnie po prostu rozczarowaniem pod względem moich oczekiwań.

Co prawda wyprawę mamy... mamy też młodą dziewczynę (przynajmniej na początku), mamy bestie, emocji może trochę mniej, na pewno nie takie na które liczyłam. Patrząc na całość trudno jednoznacznie określić o czym jest "Rubinowy książę". W trakcie czytania miałam wrażenie, że autorka kilkakrotnie zmieniała koncepcję tej historii. Tak jakby to opowieść kierowała autorką, a nie odwrotnie. Można byłoby uznać to za zaletę, gdyby nie to że trochę przeszkadzał brak spójności.

Styl w którym napisana jest powieść, też jest chwiejny. Mamy momenty pasjonującej przygotówki, ale za chwilę Pani Wyrobiec serwuje nam dialogi jakby inspirowane Pratchettem, czy Monty Pythonem.

Duża pochwała należny się autorce za rozmach. Stworzyła całkiem ciekawy świat, pełen bóstw, mitycznych stworzeń, konkretnych zasad rządzących nadnaturalnymi mocami. Do samego końca odkrywała przed nami kolejne aspekty tej fantastycznej rzeczywistości. Wnikliwy i czepialski czytelnik mógłby doszukać się wielu inspiracji klasykami literatury, ale przecież wszystko już kiedyś zostało napisane tylko innymi słowami. Czasem Pani Beata bawiła się z czytelnikiem umyślnie wprowadzając motyw znany każdemu znawcy literatury, puszczając do niego tym samym oko.

Książka zakończyła się dając nadzieję, na kolejne tomy. Czy będę czytać dalej? To chyba będzie zależeć od obszerności następnych książek. "Rubinowy Książę" ze swoimi ponad pięciuset stronami był deko przydługi. Jeśli kolejne tomy będą krótsze na pewno się skuszę.

czwartek, 12 września 2019

"Pilny na tropie. Skarb Getta" Adam Michejda


Myślałam, że teraz już się nie pisze takich książek. Że młodzież do szczęścia potrzebuje przynajmniej czarodzieja, dystopię, lub chociaż traumę związaną ze śmiercią jednego z rodziców.

Adam Michejda jednak bardzo miło mnie zaskoczył. Napisał książkę przygodową w stylu dawnych historii o Panu Samochodziku, w której niebezpieczne sytuacje mieszą się solidną dawką wiedzy historycznej dotyczącej wojennej Warszawy.

David mieszkający w Nowym Jorku dostaje w testamencie od swojego dziadka dziennik, będący wspomnieniami z Getta Warszawskiego. Wraz ze szkolnym przyjacielem Maxem i jego ojcem (narratorem książki, tytułowym Pilnym) wyrusza do Polski, aby odnaleźć skarb, o którym dziadek wspomina w swoim pamiętniku. Po piętach będą im jednak deptać wysłannicy pewnego biznesmena, który też ma ochotę zdobyć drogocenne kosztowności.

Dużo ciekawostek kryje się na stronach tej książki. Podane są one młodemu czytelnikowi w sposób, który ciekawi a nie nuży. A mogą okazać się bardzo przydatne na nie jednej szkolnej lekcji.

Drugą ważną kwestią, jaką porusza Michejda jest sprawa polsko-żydowska. Przypomina on współczesnemu pokoleniu, że przedstawiciele tych dwóch kultur przez lata współżyli ze sobą w naszym kraju, nawzajem się wspierali i niejednokrotnie zawierali bliskie przyjaźnie, nie zważając na wielką politykę.

Dużo dobrego niesie ze sobą ta książka. Z czystym sercem polecę ją każdemu czytelnikowi i temu młodemu i temu starszemu również. Dobra zabawa, konkretna wiedza i jeszcze przesłanie moralne. 

Z niecierpliwością czekam na kolejne przygody Pilnego. Mam nadzieję, że takie nastąpią.